Kala Patthar + EBC

KALA PATTHAR / GORAK SHEP – EVEREST BASE CAMP – DZIEŃ 9

Kala Patthar to najwyższy szczyt jaki jest w planie naszej wyprawy. Góra z pozoru wyglądającą na prostą i niepozorną, pokazuje wielu swoją potęgę i obnaża wszystkie słabości.

Kala Patthar był w planie dnia poprzedniego. Pogoda jednak napisała swój scenariusz, bo całe popołudnie i wieczór sypał śnieg i odłożyliśmy zdobywanie go dnia kolejnego. 9 dzień wyprawy to generalnie dzień, w którym następuje kulminacja naszej wyprawy. Okazał się dla każdego z nas inny. Dla jednych to dzień największych porażek, rozczarowań, wściekłości, dla innych, sukcesów, radości i triumfu. Opowiem o nich po kolei :


SZLAK NA KALA PATTHAR (5604m)


Zdobycie tego niepozornego szczytu wznoszącego się 400m metrów powyżej miejscowości Gorak Shep musieliśmy odłożyć na kolejny dzień. Zapadła decyzja, że ruszamy o 4.00 w nocy, aby dotrzeć na szczyt na wschód słońca. Nasz budzik nie zadzwonił, obudziło nas pukanie do drzwi. Mamy 5 minut na zebranie się . Na tej wysokości nie da się jednak niczego robić na wyścigi. Zmęczeni już samym ubieraniem, szukaniem niezbędnych rzeczy, pakowaniem docieramy powoli pod osłoną nocy do podnóża naszej góry. Osoby, które wyruszyły grubo przed nami są zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Idę ostatnia, po 10 metrach padam w śnieg , film mi się urywa. Nieprzespana cała noc, gorączka, zapalenia zatok i wysokość robią swoje, organizm odmawia posłuszeństwa. Wstaję i podejmuję jeszcze jedną próbę, ale kolejne metry kończą się tym samym. Nie ma wyjścia, wołam do naszego Szerpy, że zawracam. Podejście każe także kilku innym osobom zrezygnować ze zdobywania szczytu, kilka osób z różnych powodów w ogóle rezygnuje z wyprawy. W gronie 8-osobowym oczekujemy na pozostałych, którzy w tym czasie walczą z szalejącym wiatrem i własnymi słabościami na wysokości ponad 5,5 tysiąca.


SZCZYT KALA PATTHAR (5604m)


Godzina 6.30 – osiem osób staje na szczycie Kala Patthar . Początkowo szczyty zasnute są chmurami, kiedy decydują się schodzić, pokazuje się szczyt Everestu. Przy zejściu towarzyszy ekipie ciekawa atrakcja, odbywają się właśnie zawody biegowe. Kilkudziesięciu zawodników startuje na szczycie , a swój bieg ma zakończyć w Namcze Bazar.  Oto relacja męża ze szczytu i z zejścia.


GORAK SHEP (5180m) -> EVEREST BASE CAMP (5356m)


Około godziny 8.30 pojawia się ekipa zdobywców na śniadaniu. Posilamy się więc wspólnie, a potem następuje kolejne głosowanie , albo raczej podejmowanie decyzji. Kto wędruje do bazy i kto w niej śpi. Razem ze mną ze względów zdrowotnych decyduje się na powrót jeszcze 3 osoby. Ale wszyscy obowiązkowo do bazy ruszają. Przejście po skalnym rumowisku zajmuje nam ponad 2 godziny. W końcu jest – cel naszej wyprawy : EVEREST BASE CAMP !!!


EVEREST BASE CAMP (5356m) – POCZĄTEK BAZY


Nasz upragniony cel jest szaro bury, nad Lodowiec Khumbu nadciągnęły gęste chmury i zaczął sypać śnieg. Ze wzgórza gdzie znajduje się kamień otoczony tysiącem flag modlitewnych rozciąga się widok na całe ogromne miasto namiotów : małych i dużych. Obowiązkowo pamiątkowe zdjęcia i decyzja , czy idziemy w komplecie dalej – do miejsca noclegu ekipy ( godzina drogi w jedną stronę ), czy się rozstajemy . Jednogłośnie przegłosowujemy powrót. Samopoczucie i pogoda mają tu decydujący głos. Rozstajemy się więc z ogromnym żalem i mocno rozczarowani takim obrotem spraw.


EVEREST BASE CAMP (5356m) – PRZEJŚCIE


Podczas kiedy my wykończeni wracamy w potwornej śnieżycy do Gorak Shep – większość grupy ( w tym moja rodzinka ) wędruje na sam koniec bazy do swoich namiotów. Oto popołudniowy obraz bazy i dojście do podnóża lodowca.


GORAK SHEP (5180m) – POPOŁUDNIE


Po dwóch godzinach wędrówki docieramy do Gorak Shep. W śnieżycy ledwo co widać zabudowania. Zjadamy lunch i próbujemy się zagrzać w lodowatej jadalni. Temperatura wewnątrz na pewno spadła poniżej zera. Wczesnym popołudniem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiewają się chmury i nad doliną pokazuje się słońca. Szybko lecę po aparat i idę obejrzeć ten spektakl. Próbuję podejść jakieś 150m pod Kala Patthar, ale jestem o tej porze sama na szlaku, nie ryzykuję więc samotnej wędrówki na szczyt w tym stanie zdrowia. Widzę jednak czubek Everestu – mała pociecha na zakończenie tego pechowego dla mnie dnia. Kiedy poprawia się pogoda strasznie żałuję decyzji o powrocie.


EVEREST BASE CAMP (5356m) – POPOŁUDNIE


Chmury rozwiewają się nad całą dolina Lodowca Khumbu. 4 kilometry dalej w bazie moja rodzinka też ma okazję obejrzeć ten spektakl. Oto mała relacja z bazy :



NEPAL – PRZEWODNIK PO KRAJU >


EVEREST BASE CAMP – TREKKING DZIEŃ PO DNIU >

DOLINA KATMANDU >

SHIVAPURI NATIONAL PARK >

Leave a Reply