Everest Base Camp

EVEREST BASE CAMP – PANGBOCHE – DZIEŃ 10

Everest Base Camp to ogromne miasteczko namiotowe zakładane u czoła lodowca Khumbu 2 razy w roku, które stanowi bazę dla wszystkich himalaistów świata chcących zmierzyć się z najwyższą górą świata oraz Lhotse.

Everest Base Camp to także cel naszej wędrówki. Nie każdemu przypadł w udziale zaszczyt spędzenia w bazie nocy. Z różnych względów, głównie zdrowotnych wielu z nas musiało z tej „przyjemności” zrezygnować. Dlaczego przyjemności w cudzysłowiu ? Noc była bowiem przerażająco zimna, najzimniejsza w bazie od dłuższego czasu. W namiotach było -17 stopni,

Nie lepiej było w Gorak Shep. Tam też trzęsłam się z zimna, a woda zamarzła w butelce i w baniaczku w łazience. Dla mnie była to niestety kolejna noc nieprzespana, objawy choroby się nasiliły, a wysokość i zimno osłabiły organizm prawie do zera.  Marzyłam tylko o tym, aby jak najszybciej zejść w dół.


EVEREST BASE CAMP (5356m)


Poranek po tej zimnej nocy wita nas obłędną aurą, ( teraz żałuje jeszcze bardziej, że nie ma mnie z rodziną ). Ekipa zjada bardzo wczesne śniadanie w bazie i szybko pakuje się do zejścia. Oto kilka zdjęć z EBC skąpanego w porannym słońcu:


EVEREST BASE CAMP (5356m) -> GORAK SHEP (5180m)


Czas na zejście, przed wszystkimi najdłuższa trasa ( 5 dni skumulowane w 1). Nie ma więc na co zwlekać. Ostatnie spojrzenie na bazę, ostatnie na szczyt Everestu.


GORAK SHEP (5180m)


W tym samym czasie kiedy większość ekipy zbiera się i schodzi z bazy, my robimy to samo w Gorak Shep. Jeszcze przed śniadaniem robię mały spacer po okolicy próbując nacieszyć oczy obłędną aurą poranka. Kolejna próba wejścia na Kala Pattar znowu kończy się po 10 metrach, to samo kiedy próbuję wejść na wzgórze na którym ląduje helikopter. Organizm się buntuje – nie ma siły pokonać w pionie nawet kilku metrów. Jestem przerażona i mam wizję powrotu helikopterem.


GORAK SHEP (5180m) -> LOBUCHE (4910m)


Po śniadaniu jednak sił odrobinę przybywa i decyduję się na zejście jak najszybciej, aby nie czekać na ekipę wędrująca z bazy. Dołączają do mnie pozostali trzej towarzysze niedoli i ruszamy w dół.


LOBUCHE (4910m) -> PANGBOCHE (3985m)


W Lobuche w zaczynającym się deszczu czekamy na resztę. Nie chcemy się nigdzie chować, aby nie się z nimi nie rozminąć. Pół godziny później cała ekipa melduje się przy nas. Teraz już w pełnym składzie wędrujemy w dół. Od tego momentu przez dobre kilka godzin nie widzimy nic. Towarzyszą nam ulewny deszcz i gęste chmury. Przypominamy sobie oczami wyobraźni widoki, które moglibyśmy zobaczyć. Dopiero pod koniec dnia przestaje lać i pokazują się okoliczne góry. Wędrówka od bazy zajęła 9,5 godziny, do pokonania było 23 km. Kompletnie wykończeni dochodzimy pod wieczór do miejscowości Pangboche do Highland Sherpa Resort. Teraz już wszyscy są chorzy – gardła mamy tak zaatakowane, że nikt nie może mówić. Czujemy się jednak niesamowicie – wreszcie jest tlen w powietrzu, a i lodża ma ogrzaną jadalnię – można rozebrać kilka warstw ubrań.



NEPAL – PRZEWODNIK PO KRAJU >


EVEREST BASE CAMP – TREKKING DZIEŃ PO DNIU >

DOLINA KATMANDU >

SHIVAPURI NATIONAL PARK >

Leave a Reply