TOUBKAL

TOUBKAL – 4167 M N.P.M. W 2 DNI

Toubkal, inaczej nazywany Dżabal Tubkal lub Jebel Toubkal, to najwyższy szczyt nie tylko Maroka, ale i całej Afryki Północnej. Wznosi się na imponującą wysokość 4167 metrów n.p.m. i znajduje się w centralnej części pasma Atlasu Wysokiego.

Toubkal położony jest około 60 kilometrów na południowy zachód od Marrakeszu i stanowi jedno z najważniejszych miejsc na trekkingowej mapie Afryki. Jego majestatyczna sylwetka wznosi się ponad skaliste doliny i wioski oraz dolinę Imlil, tworząc scenerię, która łączy w sobie surowość gór z egzotyką północnoafrykańskiego krajobrazu. Zdobycie szczytu jest marzeniem wielu miłośników gór, którzy pragną połączyć przygodę z odkrywaniem kultury Berberów i surowego piękna marokańskich krajobrazów.

W 2023 roku zdobyliśmy najwyższy szczyt Afryki Południowej (i za razem całej Afryki) – Kilimandżaro, a Toubkal dopełnił naszą „koronę” całego kontynentu. O tym jak go zdobyliśmy, o czym warto pamiętać i co czeka nas na trasie poczytacie poniżej.


JAK ZDOBYĆ TOUBKAL – INFORMACJE PRAKTYCZNE


PRZYGOTOWANIE FIZYCZNE PRZED WYPRAWĄ

Choć wejście na Toubkal nie wymaga technicznych umiejętności wspinaczkowych, to kondycja odgrywa kluczową rolę. Warto przygotować się wcześniej, regularnie chodząc po górach, uprawiając jogging, nordic walking lub treningi kardio. Wspinaczka na ponad 4000 metrów to wyzwanie, szczególnie z powodu wysokości i rozrzedzonego powietrza. Dobrze jest więc zaplanować co najmniej jeden dzień aklimatyzacyjny w schronisku, by zminimalizować ryzyko choroby wysokościowej. Dlatego 2 dni na wyprawę to absolutne minimum.

2 / 3 CZY 5 DNIOWA WYPRAWA ?

Wyprawy na Jebel Toubkal mogą mieć różny czas trwania w zależności od kondycji uczestników, celu podróży i chęci poznania regionu. Oto pełne zestawienie najpopularniejszych wariantów:

  • 2 DNI – dla osób w dobrej formie, z ograniczonym czasem.
  • 3 DNI – dla większości turystów, którzy chcą połączyć trekking z komfortowym tempem.
  • 4-6 DNI – dla osób, które chcą przeżyć pełne doświadczenie Atlasu Wysokiego. Toubkal + sąsiednie czterotysięczniki (jest ich kilka). Inna opcja to trekking przez Dolinę Azzaden: alternatywne, mniej uczęszczane podejście z pięknymi widokami.

KIEDY NAJLEPIEJ WEJŚĆ NA TOUBKAL ?

Najlepszy okres na zdobycie Toubkalu przypada na wiosnę (kwiecień–maj) oraz jesień (wrzesień–październik), kiedy warunki są najbardziej stabilne, a temperatury umiarkowane. Lato bywa bardzo gorące w dolinach, natomiast zimą szczyt pokrywa gruba warstwa śniegu, co przyciąga również miłośników zimowego trekkingu i skitouringu.

PRZEWODNIK JEST OBOWIĄZKOWY ! GDZIE I JAK GO ZAŁATWIĆ ?

Od 2018 roku wejście na Toubkal jest możliwe wyłącznie w towarzystwie licencjonowanego przewodnika. Władze Maroka wprowadziły ten wymóg w trosce o bezpieczeństwo turystów, po serii incydentów ( w tym morderstw) w regionie. Przewodnika można bez problemu wynająć w Imlil, gdzie działa wiele certyfikowanych biur i lokalnych agencji. Wyprawa z nim to również wsparcie dla lokalnej społeczności. Większość pochodzi z okolicznych wiosek, a środki z turystyki są często głównym źródłem utrzymania rodzin w regionie. W sezonie warto jednak załatwić sobie kontakt do przewodnika wcześniej, gdyż może być wielki problem z noclegiem w schronisku, a osoba kontaktowa od razu nam ten nocleg zarezerwuje.

My znaleźliśmy przewodnika na marokańskiej grupie na facebooku około 2 tygodni przed wylotem. To człowiek, który ma na miejscu grupę zaprzyjaźnionych kuzynów, którzy pracują jako przewodnicy. Link do profilu : Trip Toubkal Mount. Kontakt telefoniczny / whatsup : +212 658-240263.

KOSZT WYPRAWY

Wynajęcie licencjonowanego przewodnika + transport z MARAKESZU (i z powrotem) + schronisko + wyżywienie na całej trasie : 350 € za 2 osoby (czyli ~175 € za osobę). Przy planowaniu wyprawy warto przyjąć więc budżet w przedziale ~160-200 € za osobę jako realistyczny dla 2-dniowej klasycznej wyprawy. Jeśli planujesz więcej dni, wyższy standard zakwaterowania lub sezon zimowy, to koszt może być znacznie wyższy. Rozliczamy się bezpośrednio z przewodnikiem za całość (preferowane euro).

CO SPAKOWAĆ ?

Sprzęt potrzebny na Toubkal zależy od pory roku, ale podstawowy ekwipunek powinien obejmować:

  • paszport (potrzebny do kontroli na granicy parku i w schronisku)
  • wygodny, pojemny plecak
  • buty trekkingowe z dobrą podeszwą
  • ciepłą odzież (temperatura na szczycie często spada poniżej zera, nawet latem),
  • kurtkę przeciwwiatrową / przeciwdeszczową,
  • czapkę, rękawiczki, okulary przeciwsłoneczne,
  • latarkę czołową – wyrusza się na szczyt przed świtem,
  • krem z filtrem UV (dolina ma pełne nasłonecznienie)
  • lekkie jedzenie energetyczne na atak szczytowy
  • minimum 2 litry wody na 1 dzień (w schronisku da się coś dokupić, ale nie zawsze)
  • kijki trekingowe na zejście (odciążą stawy kolanowe)

Zimą obowiązkowo zabierz raki, czekan i kijki trekkingowe – śnieg i lód mogą utrudnić podejście na ostatnim odcinku. Uwaga ! Woda na trasie nie jest zdatna do picia – trzeba mieć butelkowaną.

W schronisku przydadzą się : 

  • lekkie kapcie nieprzemakalne (po schronisku jest zakaz poruszania się w butach)
  • ręcznik i przybory toaletowe (są prysznice z ciepłą wodą)
  • powerbank (w schronisku nie da się nic doładować)
  • cienki śpiwór lub prześcieradło (na miejscu są poduszki i koce, a nocą jest raczej ciepło)
  • stopery do uszu. W schronisku panuje dyscyplina i około 21.00 wszyscy kładą się spać, ale ze względu na wysokość – każdy będzie zmuszony do wędrówki do toalety nocą (ciszy więc tu nie będzie nigdy)

Uwaga ! W schronisku można zostawić część rzeczy na atak szczytowy, które nie będą nam potrzebne. Pamiętajcie jednak, ze pokoje nie są zamykane, zostawiacie więc rzeczy na swoją odpowiedzialność.

Warto też pomyśleć o apteczce :

  • leki te co normalnie bierzecie
  • leki na biegunkę , czy probiotyki.
  • lek na chorobę wysokościową. Diuramid bierzemy jeśli już w drodze do schroniska czuliśmy słabość i bóle głowy. Branie go na chwilę przed atakiem szczytowym nie ma sensu.

SZLAK NA SZCZYT – KROK PO KROKU


PRZEJAZD MARAKESZ – IMLIL

Zdobywanie Toubkalu najlepiej rozpocząć od Marrakeszu. Warto na sam Marakesz poświęcić kilka dni , aby już zaaklimatyzować się do tutejszej flory bakteryjnej i oswoić z kulturą i mieszkańcami. Jeśli nie będziecie mieć załatwionego transportu, to z Marakeszu codziennie kursują busy i taksówki do wioski Imlil – bramy do Atlasu Wysokiego.

Podróż trwa około dwóch godzin i sama w sobie jest ciekawym doświadczeniem. Krajobraz stopniowo zmienia się z miejskiego zgiełku w spokojne, górskie doliny, aby na końcu poprowadzić nas nad urwiskami.

WIOSKA IMLIL – POCZĄTEK TREKKINGU

Koniec wioski Imlil skąd ruszamy na trekking znajduje się na wysokości około 1900 m n.p.m. To będzie punkt startowy. Jeszcze tego samego dnia czeka nas podejście około 1300 metrów do schroniska Toubkal (Refuge du Toubkal). Cała trasa liczy około 11 kilometrów i prowadzi przez malowniczą dolinę Mizane. Początkowo czeka nas przejście płaskim, kamienistym terenem, który po intensywnych deszczach zamienia się w wielkie rozlewisko.

GRANICA PARKU I PUNKT KONTROLNY

Około 1,5 kilometra dalej czeka nas pierwszy postój. Zgodnie z przepisami obowiązującymi w parku, każda osoba przekraczająca jego granice musi być spisana i odnotowana. Sprawdzane są nie tylko nasze dane, ale również fakt zatrudnienia przewodnika.

POCZĄTEK PODEJŚCIA

Szlak pnie się cały czas w górę, ale na razie nie jest to ostre podejście. Mijamy ostatnie cyprysy – jedyne wyższe rośliny rosnące tu naturalnie . Wyżej będą już tylko trawy i osty.

PIERWSZY SKLEPIK

Na trasie jest kilka sklepików, w których możemy kupić pamiątki, ale przede wszystkim napić się świeżego soku. Nie musicie się tu niczego obawiać, bo owoce myte są w bieżącej wodzie, a do tego przyjemnie nią schłodzone. Taki soczek to nawilżenie i świetny zastrzyk energetyczny. Od teraz czeka nas przejście cały czas w pełnym słońcu, bez odrobiny cienia. Pierwszy ze sklepików jest na wysokości 2200, ostatni na 2800.

PODEJŚCIE C.D.

Ten odcinek jest wyjątkowo malowniczy, a za razem dość łagodny. Trzeba tylko cały czas uważać na karawany mułów wiozące zaopatrzenie do schroniska. Muły mają pierwszeństwo i koniecznie trzeba pamiętać, aby stawać od strony zbocza, a nie krawędzi, bo załadowane po brzegi mogą nas strącić ze skał.

BERBERYJSKA WIOSKA SIDI CHAMHAROUCH I LUNCH

Pierwszy dłuższy postój zaplanowany jest w urokliwej wiosce przy rzece i małych wodospadach. To największa berberyjska wioska w regionie. Jest tu nawet małe schronisko, herbaciarnia Sidi Chamharouch oraz kilka innych punktów gastronomicznych.

W jednym z nich zatrzymujemy się na przepyszny lunch składających się z tadżinu, sałatek oraz herbatki.

ŚWIĘTE MIEJSCE DŻINA

Aż trudno uwierzyć, ale takie miejsca istnieją na prawdę. W wiosce Sidi Chamharouch znajduje się miejsce kultu, które od wieków budzi ciekawość i respekt zarówno wśród lokalnych Berberów, jak i turystów. To miejsce wyróżnia się już z daleka, w oczy rzuca się biały głaz pomalowany wapnem, stojący pośród kamieni i górskiego potoku. To właśnie grobowiec Sidi Chamharoucha, muzułmańskiego świętego (marabuta), który według lokalnych wierzeń był królem dżinów – nadprzyrodzonych istot znanych z tradycji arabskiej i berberyjskiej. Według miejscowych legend, Chamharouch był potężnym dżinem, który zamieszkał w górach Atlasu i strzeże ich przed złymi mocami. Z czasem ludzie zaczęli wierzyć, że jego duch potrafi uzdrawiać, chronić przed nieszczęściem i usuwać klątwy. Do dziś przybywają tu pielgrzymi z różnych stron Maroka, zwłaszcza ci, którzy szukają pomocy w sprawach zdrowia lub życia rodzinnego. Składają ofiary z jedzenia, świec, pieniędzy lub kadzideł, prosząc o błogosławieństwo i opiekę.
Niektórzy spędzają w pobliżu kilka dni, odprawiając tradycyjne modlitwy i rytuały pod okiem lokalnych marabutów, czyli duchowych opiekunów miejsca.

OSTRE PODEJŚCIE

Zaraz za wioską zaczyna się najmniej sympatyczny odcinek drogi. Ostre podejście, w pełnej ekspozycji słonecznej i masach pyłu wznoszonego przez mijające nas co chwila karawany. Jedyna pociecha to piękne widoki na wioskę poniżej i otaczające ją skalne ściany oraz szybko przybywająca wysokość.

OSTATNI SKLEPIK

Po drodze mijamy jeszcze dwa sklepiki. Ostatni z nich w którym warto zatrzymać się na kolejny przepyszny soczek znajduje się na wysokości około 2800 m.

PRZEJŚCIE PRZEZ GRANICĘ 3000

Teraz zostało już tylko 400 metrów w pionie. Szlak nie wznosi się już tak stromo więc metrów nie pokonujemy zbyt szybko. Bajkowe widoki wokół umilają czas.

SCHRONISKO

Po około 6 godzinach podejścia (bez pośpiechu, bo z długimi postojami) docieramy do schroniska na wysokości około 3200 metrów. Schroniska w dolinie jest w sumie trzy – każde ma inne warunki, standard i ceny. Nie mamy wpływu na rezerwację, bo każdy z przewodników ma tu swoje miejsce z którym współpracuje.

Odmeldowanie w księdze wejść i dostajemy swoje łóżko dwuosobowe (niestety na łóżku piętrowym, co stanowi niemałe wyzwanie nocą). W pokoju będzie nas docelowo 18 osób z całego świata. Na zewnątrz dolina znalazła się już w cieniu więc momentalnie zrobiło się bardzo zimno . Ostatnie promienie słońca oświetlają jeszcze najwyższe szczyty wokół.

Teraz czas na prysznic. Aby się do niego dostać trzeba odstać w długiej kolejce, ale warto! Potem pyszna herbatka z tradycyjnym w górach popcornem i chwilę później jestem zaproszenie do głównej jadalni na obiad. Ten składa się z zupy i tadżinu. Tu w schronisku akurat jest mniej smacznie niż na szlaku. Potem w zasadzie nie ma już co robić . Pozostaje umyć zęby i rozprostować kręgosłup. Niestety jak to u mnie zwykle bywa, niemożność zaśnięcia, wysokość i wypita wcześniej spora ilość płynów powoduje nieustające wędrówki do toalety, a ta jest 2 piętra niżej w lodowatej piwnicy. O 21 zapada w pokoju cisza i ciemność, zejście z ponad 2-metrowego łóżka po ciemku zaczyna być coraz większym wyzwaniem. Ale na pociechę, nie tylko ja wędruje, w pokoju nie ma nawet 15 minut spokoju. Do tego jest duszno i mało tlenu więc nikt nie śpi.

3.00 – POBUDKA

O tej chorej godzinie, po może 2 godzinach snu pakujemy nasze rzeczy na atak szczytowy, a resztę zostawiamy w pokoju na półkach szafy (nawet jak zginą, to strata nie będzie tak duża). Jeszcze tylko śniadanko w jadalni: bułka, serek topiony i kawa i możemy ruszać.

4.00 – WYJŚCIE NA SZCZYT

Wczesne wyjście pozwala uniknąć silnego wiatru i cieszyć się wschodem słońca z najwyższego punktu Afryki Północnej. Dlatego ruszamy o tak chorej porze. Z czołówkami na głowach, ubrani w same polary (w dolinie nie ma wiatru więc jest cieplej) ruszamy na szczyt. Tego odcinka nie da się za bardzo udokumentować. Panuje kompletna ciemność, tylko idealnie rozgwieżdżone niebo nad głową urozmaica czas. Niestety podejście nie jest łatwe. Szlak pnie się bardzo ostro do góry, miejscami mała wspinaczka przypominająca bardziej tatrzańskie szlaki  albo osypujące się spod nóg kamienie. Trzeba więc uważać na każdym kroku. Z racji wysokości trzeba też pamiętać o piciu i absolutnie nie spieszyć się. Nasz przewodnik idzie kawał przed nami. Ja mam swoje wolne tempo i wiem z wcześniejszego doświadczenia z wyższymi jeszcze górami, że nie powinnam go przyspieszać. Niestety wiele osób o tym zapomina i na szlaku widzimy wyraźne ślady choroby wysokościowej (wymioty), które absolutnie zmuszają chorujących do zawrócenia. Na Kilimandżaro nie widzieliśmy aż tylu osób, które musiały zawrócić, co tutaj. Niestety to w głównej mierze wina przewodników. Nie pilnują, aby najsłabszy szedł na początku, a szybkie tempo niestety takich wyklucza. Wszyscy spieszą się, aby na szczycie znaleźć się na wschód słońca, ale ten pośpiech nie popłaca.

WSCHÓD SŁOŃCA NA PRZEŁĘCZY

Nam nie udaje się dotrzeć przed wschodem na szczyt, ale absolutnie nie żałujemy. Na przełęczy znajdującej się na 4000 metrów jest mało ludzi i do tego takie obłędne widoki.

OSTATNIE PODEJŚCIE

Teraz już tylko 167 metrów w pionie, ale niełatwe to metry. Wysokość już swoje robi, a i ekspozycja jest tu całkiem spora. Teraz już jednak zdobycie szczytu staje się oczywistością. Skąpane w pierwszych promieniach słońca góry wokół wyglądają jak z innej planety.

JEBEL TOUBKAL 4167 M M.P.M. – GODZINA 8.00 – ZDOBYTY !

Zdobycie samego szczytu z refugium zajmuje nam w sumie około 4 godzin. Na szczycie jest dużo zimniej niż w dolinie, ale w sumie całkiem przyjemnie, bo nie ma silnego wiatru. Wznosimy toast naszą ukochaną wodą „Piwniczanką”, która przyleciała z nami z Polski.

Choć większość grup opuściła już szczyt i tak panuje to niezły rozgardiasz i zrobienie zdjęcia w samotności graniczy z cudem. Z tego powodu też nie warto się spieszyć. Im później tym mniej ludzi i można nacieszyć się widokami.

Ze szczytu rozciąga się oszałamiająca panorama. W pogodny dzień, jak ten nasz, można zobaczyć nawet odległe równiny Marrakeszu i pustynne przestrzenie Sahary.

ZEJŚCIE DO SCHRONISKA

Teraz zaczyna się w sumie najmniej przyjemna część wyprawy. Wizja zejścia 2300 metro w pionie już nas przeraża. Pamiętamy bowiem z Kilimandżaro jak bolały po tym nogi. Ale nie ma wyjścia, trzeba iść. Początek jest najbardziej niebezpieczny, bo kamienie osypują się spod nóg dosłownie stale, a ekspozycja działa na wyobraźnię „co by było gdyby”… Po moim wypadku na Snowdonie nie jestem już ani przez chwilę pewna siebie i rozważam każdy krok.

Powoli słońce dociera w dolinę, ale nadal jest zimno i idziemy poubierani. Teraz dopiero widzimy szlak którym w takim mozole wspinaliśmy się do góry. W ciemności to jednak wyglądało lepiej i bezpieczniej .

POWRÓT DO SCHRONISKA

Po około 2 godzinach docieramy do schroniska. Teraz chwila przerwy, bo trzeba dopakować zostawione wcześniej rzeczy. Jeszcze pyszna herbatka wypita w słoneczku i można ruszać w dalszą drogę. Wiele osób w tym momencie zostaje w schronisku i tym samym rozkłada wycieczkę na 3 dni. Dla nóg to na pewno lepsze rozwiązanie, a przy okazji można zajść jeszcze na jakiś inny szczyt w okolicy. Z drugiej jednak strony wizja zostania w schronisku, w którym tak ciężko zasnąć nie jest zbyt zachęcająca. Cieszymy się z opcji powrotu do Marakeszu , choć jesteśmy już nieźle zmęczeni. Najdłuższy odcinek jeszcze przed nami.

DROGA POWROTNA

Choć te same krajobrazy towarzyszyły nam w drodze w górę , to zejście daje inną perspektywę. Do tego góry są inaczej oświetlone więc wyglądają jakby inaczej.

LUNCH W TOWARZYSTWIE DŻINA

Po kolejnej postoju na soczki i zejściu koszmarnymi zakosami w pyle (do góry jakoś to lepiej wyglądało) docieramy do wioski na lunch. Jeszcze tylko zakupy koszulek pamiątkowych z Tubkala (w Marakeszu ich nie widziałam) i znowu czas na pyszne jedzonko. Jest tak błogo i przyjemnie , że najchętniej już byśmy tam zostali, ale niestety, to jeszcze nie koniec .

ZEJŚCIE DO IMLIL

Zmęczenie już sięga kresu. Bolą kolana, uda, a najbardziej palce u stóp od ciągłego nacisku.

Punkt kontrolny jest teraz pięknie oświetlony słońcem. Dzień wcześniej cała dolina na tej wysokości była jeszcze w cieniu.

Podobnie oświetlone są ostatnie zakręty i wioska powyżej płaskowyżu.

Radość jednak wielka , bo nasz kierowca czeka już na nas na dole. Żegnamy się z organizatorem i naszym przewodnikiem i wracamy do chaosu w Marakeszu, aby w końcu odpocząć …


HISTORIA I CIEKAWOSTKI


PIERWSZE WEJŚCIE

Pierwszego udokumentowanego wejścia na Toubkal dokonali w 1923 roku René de Segonzac, Hubert Dolbeau i Marquis de Flotte. Od tamtej pory góra zyskała ogromną popularność wśród podróżników i wspinaczy z całego świata.

NAZWA SZCZYTU

Nazwa „Dżabal Tubkal” w języku arabskim oznacza po prostu „Górę Toubkal”. Mimo swojej wysokości, szczyt jest stosunkowo dostępny, co czyni go jednym z najbardziej osiągalnych czterotysięczników świata.

LEGENDA O CHAMHAROUCHU

Dawno, dawno temu, zanim ktokolwiek z ludzi osiedlił się w dolinach Atlasu, góry te zamieszkiwały duchy i dżiny. Istoty stworzone z ognia i powietrza, niewidzialne dla ludzkiego oka. Wśród nich najpotężniejszy był Chamharouch, król wszystkich dżinów. Mówi się, że Chamharouch był mądrym i sprawiedliwym władcą. Panował nad duchami, które żyły w jaskiniach, w potokach i w skalnych szczelinach. Potrafił przybierać różne postacie. Czasem był silnym wojownikiem odzianym w białe szaty, innym razem pojawiał się jako biały pies pilnujący wejścia do doliny Mizane. Pewnego dnia do jego królestwa przybyli ludzie, czyli pierwsi Berberowie, którzy szukali miejsca na osiedlenie. Chamharouch z początku był wobec nich nieufny, lecz z czasem dostrzegł ich odwagę i pokorę wobec natury. Wtedy postanowił ich chronić i stał się duchem opiekunem tych gór. Z czasem ludzie zaczęli mu dziękować za pomoc i składać dary: mleko, chleb, daktyle, czasem nawet zwierzęta ofiarne. Wierzyli, że Chamharouch potrafi leczyć choroby duszy i ciała, a jego moc odpędza złe duchy. Gdy po latach zmarł święty marabut, który głosił jego imię, ludzie zbudowali mu grób pod ogromnym białym głazem. Od tamtej pory mówi się, że duch Chamharoucha nigdy nie odszedł. Wciąż mieszka w górach, słucha próśb pielgrzymów i podróżnych, którzy przechodzą jego doliną.

5 Replies to “TOUBKAL – 4167 M N.P.M. W 2 DNI”

Zostaw odpowiedź