Baranco Camp

SHIRA CAMP > LAVA TOWER > BARANCO CAMP (KILIMANDŻARO – DZIEŃ 3)

Baranco Camp na wysokości ponad 3,9 tys. metrów n.p.m. będzie naszym celem trzeciego dnia wędrówki na Dach Afryki. Po drodze czeka nas aklimatyzacja na 4600 metrów pod piękną formacją Lava Tower. To jeden z trudniejszych dni na trasie.

Baranco Camp jest co prawda naszym dzisiejszym celem, ale to podejście na Lava Tower będzie pierwszym poważnym wyzwaniem. Jesteśmy uprzedzeni, że nie będzie łatwo, do tego odcinek do przejścia jest jednym z dłuższych. Na szczęście pogoda nadal jest dla nas łaskawa.


  • Punkt startowy: SHIRA CAMP 3750 m n.p.m.
  • Najwyższy punkt na trasie : LAVA TOWER 4600 m n.p.m.
  • III Nocleg w BARANCO CAMP 3900 m n.p.m.
  • Długość trekkingu: około 10 km
  • Czas przejścia: około 8 godzin

SHIRA CAMP


Dzisiejsza noc była jakaś wyjątkowo ciężka. Było zimno, a do tego odprawiałam wędrówki do toalety chyba ze trzy razy. No cóż, taki urok picia w dużych ilościach, a pić trzeba, nie ma wyjścia jak chce się wejść na szczyt. O 6.00 pobudka. Tradycyjna herbatka do namiotu, poranna toaleta, czyli mycie zębów i zaczynamy kolejne pakowanie. Czyli standardowy rytuał każdego dnia. Dzisiaj będziemy wysoko więc trzeba zabrać cieplejsze rzeczy, do tego długo w trasie.

O 7.00 śniadanko, słoneczko już oświetla cały nasz obóz, robi się w końcu przyjemnie ciepło. Do tego widoki marzenie, motywacja do dalszej wędrówki jest nadal silna.

Kiedy kończymy jeść, obóz już jest zwinięty, a po namiotach nie zostało już nawet śladu. Niesamowita jest ta nasza ekipa tanzańska. Działają w ekspresowym tempie !!! O 8.00 gotowi i my, ruszamy więc w trasę.


SHIRA CAMP > LAVA TOWER

TREKKING  Z AKLIMATYZACJĄ NA 4600 M N.P.M.


Początek szlaku jest wyjątkowo przyjemny. Nie ma dużych wzniesień, słoneczko nam cudownie grzeje, jest też na czym oko zawiesić, bo wokół jeszcze sporo zielonego.

Im wyżej, tym przyroda robi się coraz bardziej surowa. Niestety pojawia się też coraz więcej chmur. Taki już urok tej góry, ale dzięki temu krajobrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie i nigdy nie jest nudno.

OSTATNI ODCINEK PRZED LAVA TOWER, CZYLI IM WYŻEJ, TYM TRUDNIEJ

4600 metrów to dużo, nie da się ukryć, że na Kilimandżaro jakoś szybko to idzie. W Himalajach (link>) byliśmy na tej wysokości dopiero w 7 dniu trekkingu, a tu już w trzecim ! Czuję, że idę coraz wolniej, pije i oddycham, albo raczej próbuje oddychać. Na tej wysokości na prawdę nie ma już za bardzo czym. Nasz przewodnik Michał widząc mnie przy jakimś postoju, stawia mnie w roli „liderki”. Tak, na tej wyprawie liderami są najsłabsi i dzięki temu nadają tempo reszcie. Każdego dnia może paść na kogoś innego. Jak to mówią „nie znasz dnia, ani godziny”. Dzisiaj padło na mnie i jeszcze jedną dziewczynę.

Czas na diuramid, ostatnio obyło się bez, niestety tym razem ten numer nie przejdzie.


LAVA TOWER ( 4600 M N.P.M. )


W końcu koło godziny 12.30, czyli po 4,5 godzinach wędrówki meldujemy się w najwyższym punkcie tego dnia. Miejsce jest kosmiczne, jak byśmy wylądowali na księżycu. Obowiązkowe zdjęcie przy kolejnej tablicy i idziemy w stronę naszego tymczasowego obozu.

Kiedy jednak tam docieram, marzę, aby się położyć. Wodoodporna płachta przygotowana na nasze plecaki, idealnie się do tego nadaje. W międzyczasie nasza ekipa tanzańska rozbija namiot jadalniany i szykuje dla nas lunch. Matko, kto to widział szykować jadalnie na tej wysokości? Rozstawione są nawet toalety. Mnie już nic nie zdziwi, na Kilimandżaro wszystko wygląda jak byśmy brali udział w jakimś filmie. Chwilę później wołają nas do środka. Pyszny lunch stawia mnie na nogi, jest zdecydowanie lepiej.

O 14.30 czas ruszać. Teraz już tylko zejście, ale to nie koniec atrakcji na dzisiaj.


LAVA TOWER > OGRODY BARANCO


Początkowo schodzimy ostro w dół, aby chwile później, tuż za mostkiem, znowu zacząć się delikatnie wspinać. Potem chwila oddechu i lekki płaskowyż.

W tym miejscu rzadko kiedy bywa pięknie, zazwyczaj po prostu miejsce tonie w chmurach. Dla nas ten dzień, jak wszystkie poprzednie jest wyjątkowo łaskawy i Kilimandżaro pokazuje się w całej swojej okazałości.

Reszta świata tonie w morzu chmur, jak by go w ogóle nie było. Bo kiedy się tu jest, faktycznie reszta przestaje istnieć, wszystko staje się nieważne, a problemy tego świata nie istnieją. Jesteśmy tylko my i nasza góra.


OGRODY BARANCO > BARANCO CAMP


Wchodzimy w chmury, ale to nie przeszkadza zachwycać się kolejnym odcinkiem drogi. Wlokę się na końcu grupy, bo chce się nacieszyć tym co widzę i zrobić jak najwięcej zdjęć. W końcu nigdy tu już tu nie wrócę. Ogrody Baranco to jedyny w swoim rodzaju na świecie las drzew SINISIA / SINESIA / SENECIO.  Senecio kilimanjari to egzotyczne drzewiaste sukulenty w formie drzew. Ich pnie są otulone naturalną bawełną, chroniącą je przed nocnymi przymrozkami. W tej mgle miejsce wygląda jak by zaraz miały się tu pojawić dinozaury, albo inne prehistoryczne stworzenia. Aura jak z baśni.


BARANCO CAMP ( 3900 m n.p.m. )


Po 16.30, czyli po prawie 8 godzinach ciężkiej dzisiaj wędrówki docieramy do naszej kolejnej bazy. Tradycyjnie namioty są już rozstawione, a nasi porterzy czekają na nas ze szmatami, żeby wyczyścić nam buty. Ależ to urocze i sympatyczne. Jako, że dzisiaj znaleźliśmy się już w strefie pyłu wulkanicznego, buty faktycznie przyjęły jednolity szary kolor. Generalnie cali jesteśmy w pyle, ale ten będzie nam już towarzyszył prawie do końca, trzeba się więc z nim zaprzyjaźnić.

Nasz camp wygląda na dość sympatyczny, sporo tu roślinności, a i wysokość jest dzisiaj prawie taka sama wiec organizm już przyzwyczajony dobrze się tu czuje. Niestety cała dolina tonie w gęstej mgle więc mamy zero widoków i nawet nie do końca wiemy gdzie się znajdujemy. W nocy odnalezienie toalety w tej mgle też będzie wyzwaniem.



TANZANIA – PRZEWODNIK PO KRAJU I INFORMACJE PRAKTYCZNE >>

KILIMANDŻARO 7-DNIOWY TREKKING DZIEŃ PO DNIU >>

TARANGIRE – SAFARI W PARKU NARODOWYM >>

NGORONGORO – SAFARI W PARKU NARODOWYM >>

MASAJOWIE W TANZANII >>

ZANZIBAR – PRZEWODNIK PO WYSPIE I INFORMACJE PRAKTYCZNE >>

2 Replies to “SHIRA CAMP > LAVA TOWER > BARANCO CAMP (KILIMANDŻARO – DZIEŃ 3)”

  1. Uwielbiałam to uczucie, kiedy podczas górskich wycieczek czułam, że jestem sama z sobą, bezpośredni kontakt z Ziemią, magiczność krajobrazów, wyciszenie myśli, odrzucenie trosk i wbrew fizycznemu wysiłkowi, zebranie mnóstwa pozytywnej energii.

Leave a Reply