Machame Gate - Machame Camp

MACHAME GATE > MACHAME CAMP (KILIMANDŻARO – DZIEŃ 1)

Machame Camp na wysokości ponad 3 tys. metrów n.p.m. będzie naszym celem pierwszego dnia wędrówki na dach Afryki. Zanim jednak tam dotrzemy czeka nas troszkę spraw do załatwiania i całkiem sporo do zobaczenia.

Machame Camp, czyli pierwsza w życiu noc w namiocie na Czarnym Lądzie. Milion myśli i wątpliwości krąży po głowie, ale jak się powiedziało „A”, trzeba powiedzić „B” , ruszyć przed siebie i myśleć wyłącznie pozytywnie. Pierwszy dzień naszej przygody już nami, o tym jak on wyglądał od rana do nocy poczytacie poniżej.


  • Nocleg w Moshi – wys. 800m n.p.m.
  • Punkt startowy trekkingu – MACHAME GATE : 1800 m n.p.m.
  • Nocleg w MACHAME CAMP: 3020 m n.p.m.
  • Długośc trekkingu: około 10 km
  • Czas przejścia: około 5 godzin

MOSHI, CZYLI PIERWSZA NOC W AFRYCE


Za nami pierwsza noc w Tanzanii. Noc w eleganckim, czystym hotelu z łóżkiem i ciepłym prysznicem trudno uznać za „wyzwanie”. I tylko widoki za oknem przypominają gdzie jesteśmy. Noc skończyła się co prawda szybko, czyli koło 5 rano, bo najbliższy meczet wezwał na modły tak głośno, że nawet stopery w uszach nie pomogły. Godzinę później już szliśmy na śniadanie więc nie było tak źle.

Wczoraj po południu zameldowaliśmy się w hotelu, wzięliśmy ostatni prysznic po podróży przepakowaliśmy wszystkie rzeczy, bo jedna duża torba została w hotelowym depozycie, ze wszystkim, co będzie nam potrzebna dopiero na safari i na Zanzibarze. I tak z 20kg zrobiło się 11… Po trekkingu w Himalajach już człowiek jest mądrzejszy i nie zabiera bezsensowych rzeczy, które „może” się przydadzą.  Potem cały wieczór spędziliśmy na uroczystej kolacji, poznając całą naszą wielką 20-osobową grupę, z którą spędzimy najbliższe tygodnie. Już wiemy, że będzie super !!!

A za oknem restauracji hotelowej nasza góra, ponad 5000 metrów przewyższenia patrząc z tego miejsca. Robi wrażenie !!! Szczyt widać w całej okazałości , pogoda marzenie , to dobrze wróży na najbliższe dni.


OSTATNIE ZAKUPY I WIZYTA W WYPOŻYCZALNI


Nasza przygoda z Kilimandżaro zaczyna się od zapakowania wielkich worów na dach busa, a następnie przejazd do najbliższego marketu. Ten otwarty był 2 dni wcześniej, pachnie nowością, ale nic nie działa i nikt nie wie dlaczego. Zakupy zabierają więc dużo więcej czasu niż przewidywaliśmy.

Teraz wypożyczalnia … Wczoraj po przylocie okazało się, że niestety 5 osób zostało bez swoich bagaży, bo zwyczajnie nie doleciały. My nauczeni złym doświadczeniem wcisnęliśmy do naszych podręcznych plecaków najcieplejsze rzeczy i śpiwory, ale pozostali niestety tego nie zrobili. Organizacja wypraw na Kilimandżaro jest tu już jednak dopracowana do perfekcji i kiedy zdarzy się taka pechowa okoliczność, są tu ogromne wypożyczalnie sprzętu i ubrań. Za kwotę maksymalnie 100$ można pożyczyć dokładnie wszystko, bez czego zdobycie szczytu byłoby niemożliwe. Zachodzę do środka tylko na moment, żeby zrobić dla Was te kilka zdjęć jako ciekawostkę. Potem już na zewnątrz czekamy na naszą 5 pechowców.


MACHAME GATE

BRAMA PARKU NARODOWEGO KILIMANDŻARO


Do Machame Gate, czyli bramy Parku Narodowego Kilimandżaro jedziemy już teraz około 45 minut. Za charakterystyczną drewnianą bramą duży parking, na nim kilkanaście załadowanych busów i setki oczekujących na swoje grupy porterów i przewodników.

Okazuje się, że na nasze 20 osób jest z nami około 60 Tanzańczyków. Brzmi absurdalnie ? To pomyślcie o tym jak idzie tu tylko jedna para, czy jedna rodzina i tej obsługi potrafi być na nich samych kilkanaście osób! Im więc większa grupa, tym lepsza organizacja i podział obowiązków, a przy tym każdy ma pracę i to za stosunkowo niemałe pieniądze, bo w tydzień mogą otrzymać nawet średnią tutejszą miesięczną pensję. Wyprawa na Kilimandżaro jest więc rodzajem akcji charytatywnej. My im dajemy prace i zarobek, oni nam szansę zdobycia Dachu Afryki …

Jest godzina 10.30 rano, ale teraz długa przerwa, bo trzeba załatwić wszystkie formalności. Bez pozwoleń, uiszczenia odpowiednich opłat, sprawdzania ilości osób zatrudnionych, nie wpuszczą nikogo do Parku Narodowego. Mamy więc dużo czasu na zjedzenie wielkiego lunchu, który dostajemy w pudełkach. Jedzonko pyszne i już wiemy, że głodowanie nam nie grozi, bo porcje są ogromne. W toaletach można wziąć ostatni prysznic, gdyby ktoś chciał. Można też nabyć u panów stojących przed bramą flagi narodowe (mają chyba wszystkie), w sklepiku pod wiatą nabyć coś z ubrania. No i obowiązkowo zrobić sobie zdjęcia przy bramie.

Ale to jeszcze nie koniec, czas leci, a my dalej w miejscu. Bo teraz czas na ważenie wszystkich naszych rzeczy. Każdy porter może zabrać maksymalnie 15 kg bagażu. To oznacza, ze trzeba sprawdzić wszystko. Dodatkowo sprawdzane są wszystkie nasze torby i plecaki pod kątem nielegalnych rzeczy. Należą do nich np. butelki plastikowe typu PET. Dlatego całą wodę jaką mamy na trasę musimy przelać do „camelbacków” lub innych mocnych butelek. Przy wadze poznajemy od razu naszych porterów. Mój Michael ma może ze 20 lat, jest uśmiechnięty, wysoki i zna 2 zdania po angielsku.

Za bramą ostatnie przepakowanie i w drogę. Jest godzina 13.30, czyli spędziliśmy tu 3 godziny. Nasza przygoda zaczyna się, teraz już nie ma odwrotu. Przez najbliższe 5 dni czeka nas wspinaczka na nasz wymarzony szczyt !!!


MACHAME GATE > MACHAME CAMP,

CZYLI TREKKING PRZEZ LAS DESZCZOWY


Początek szlaku jest łagodny,a droga dość szeroka. Idziemy wolno, gęsiego, bo reszta drogi jest przeznaczona dla wyprzedzających nas porterów. Oni będą mieli cały czas pierwszeństwo na trasie.

Już od samego początku zachwyca nas otaczająca nas przyroda. Las deszczowy nie jest nam obcy, widzieliśmy już taki w południowo wschodniej Azji, ale ten jest chyba jeszcze bardziej zielony. Do tego cichy i bez jakiegokolwiek robactwa. jesteśmy spryskani cali muggą , ale jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie. Pierwsze obawy i mit obalony. Las deszczowy nie jest taki straszny. Podobno są tu węże i małpy, ale nie spotykamy na calej trasie ani jednego żywego stworzenia.

Wolno, kroczek za kroczkiem, cały czas popijając. Jeszcze choroba wysokościowa nas nie dotyczy, ale aby jej nie mieć lub przejść łagodnie, trzeba się mocno nawadniać od samego początku. Robimy kilka przerw, aby opróżnić pęcherze, nawodnić się, ewentualnie przebrać. Chowam do plecaka aparat, bo o tej porze dnia w tej części masywu Kilimandżaro nie ma już w ogóle słońca, a i pora powoli jest coraz późniejsza. Szlak jest raz łagodny, raz droga pnie się mocniej w górę. W końcu wcale nie mało mamy dzisiaj do przejścia, bo około 1200 metrów różnicy wysokości.


MACHAME CAMP ( 3020 M N.P.M. ) – 1 NOCLEG


Do pierwszego campu docieramy po zmierzchu. Na początku przejście przez obozowisko umiejscowoione w granicy lasu deszczowego, potem wpis wszystkich danych każdego z nas do księgi. Takie księgi rozłożone są zresztą we wszystkich prawie campach. Zakładamy na głowy czołówki i szukamy naszego obozowiska.

Kilkadziesiąt metrów dalej rozłożone są nasze namioty. Jest już kompletnie ciemno więc znalezienie czego kolwiek w przepastnej torbie jest nie lada wyzwaniem. Mamy jakieś pół godziny do obiadokolacji więc trzeba się przebrać i zrobić mały suchy prysznic chusteczkami. Przede wszystkim jednak wyciągnąć śpiwory i napompować materace oraz przygotować wszystko w namiocie tak, aby wstając w nocy za potrzebą nie szukać czegoś i nie robić niepotrzebnego zamieszania i hałasu.

Koło godziny 19.00 meldujemy się w wielkim zielonym namiocie. Od dzisiaj będzie to nasza jadalnia. Na stole czekają już wielkie patery z popcornem i ciasteczkami oraz gorąca woda na herbatkę lub kawę. I tak zajadając i gawędząc z ekipą czekamy na główny posiłek. Pyszny dwudaniowy obiad składający się z zupki i makaronu z sosem zajadamy z przyjemnością. Potem następuje badanie saturacji i odprawa, czyli szereg informacji dotyczących kolejnego dnia. Kiedy wstajemy, jemy śniadanie, o której ruszamy w góry ? Co nas czeka na trasie jak się ubrać, co spakować i czego się spodziewać ? Informacje faktycznie bardzo ważne, kiedy jest się na tym szlaku po raz pierwszy.

Pierwsza noc w namiocie upływa całkiem przyjemnie i nawet udaje się w większości przespać. Oczywiście bez spacerków do toalety po takiej ilości picia się nie obywa. Wygramolenie się z namiotu nie jest faktycznie proste, ale do przejścia. Niebo, które już na tej wysokości wygląda nieprawdopodobnie pięknie sprawia, że wyjście z namiotu nocą od dzisiaj będzie miało też dużo zalet. Czegoś tak obłędnego nie zobaczycie w zbyt wielu miejscach na świecie.



TANZANIA – PRZEWODNIK PO KRAJU I INFORMACJE PRAKTYCZNE >>

KILIMANDŻARO 7-DNIOWY TREKKING DZIEŃ PO DNIU >>

TARANGIRE – SAFARI W PARKU NARODOWYM >>

NGORONGORO – SAFARI W PARKU NARODOWYM >>

MASAJOWIE W TANZANII >>

ZANZIBAR – PRZEWODNIK PO WYSPIE I INFORMACJE PRAKTYCZNE >>

6 Replies to “MACHAME GATE > MACHAME CAMP (KILIMANDŻARO – DZIEŃ 1)”

    1. dlaczego tyle osób obsługi wyjaśniłam , natomiast co do temperatur, to spanie w namiocie przy minusowych temperaturach, chyba ciężko uznać za ciepło

Leave a Reply